Add x Elesis

Add x Elesis

piątek, 15 maja 2015

Rozdział 5 "Ratunek?"

Dziś zrobię trochę dłuższy rozdział jako rekompensatę za to że nie będę pisać przez tydzień bo wyjeżdżam.
Enjoy cx

Elesis powoli odzyskiwała przytomność. Była jeszcze bardziej otępiała niż wcześniej. Jej oczy były zamglone tak samo jak widok który przez nie widziała. Lekko potrząsnęła głową aby wyostrzyć sobie obraz przed oczami. Po kilku minutach zorientowała się mniej więcej w sytuacji w której się znajduje. Siedziała ona na stalowym krześle pozbawionym siedziska co sprawiło ,że dziewczyna siedziała wręcz na drutach. Znowu ją przebrano...dziwne że w jej stare ubranie... Przed nią, na fotelu siedział osobnik z wcześniej. Jego broda była oparta na ręce. Prawdopodobnie czekał aż dziewczyna się obudzi. Co on teraz mi zrobi?. W głowie dziewczyny przez cały czas krążyło tylko i wyłącznie to zdanie. Mężczyzna powoli zaczął powoli ściągać zakrwawiony bandaż z twarzy który powoli odkrywał jego szyderczy uśmiech. Twarz jego po jednej stronie policzka była okalana oparzeniami. Po jego ramieniu opadały kruczoczarne włosy (całkiem krótkie) z lekkimi szarymi pasmami. Na szyi miał coś pod wzór obręczy którą nosili niewolnicy. Osobnik wyglądał mniej więcej na tyle samo lat co czerwonowłosa. Elesis po zobaczeniu twarzy mężczyzny w pewnym momencie zamarła.
-Armin ?!- krzyknęła dziewczyna.
Osoba nie odpowiedziała, uśmiechnęła się tylko i zaczęła podchodzić do czerwonowłosej. Osobnik zaczął przeszywać ją wręcz zabójczym spojrzeniem. Elesis przez cały czas nie wiedziała co się właściwie dzieje. Poznała ona Armina jak jeszcze uczyła się, a właściwie zdawała egzamin główny z szermierki.Spotykała się ona wtedy z jego bratem, Gerardem. Kiedy dziewczyna stała się przywódcą czerwonych rycerzy zaczęli razem współpracować, jego brat został, wysłany do armii Hamel. Pewnego dnia czerwonowłosa i Gerard dostali od kwatery misję przynależną do rangi "S"(druga najwyższa w stopniu trudności) Nie pozostało im nic więcej jak na nią wyruszyć. Mieli oni pokonać Berruta w prezbiterium...mieli...
Kiedy doszli do głównego celu swojej misji okazało się ,że przeciwnik przewidział wejście intruzów i wezwał dodatkowe oddziały demonów. Niestety po przejściu przez ponad setkę demonów oboje byli zbyt zmęczeni. Elesis nakazała odwrót swojemu partnerowi ,ale Gerard przez cały czas nacierał. Od zawsze był uparty... Kiedy dziewczyna która odbiegła na kilka metrów aby się schować, odwróciła się by spojrzeć czy chłopak za nią pobiegł ale się myliła. Jedyne co zobaczyła to włócznia demona która przebija jej chłopaka na wylot.... Była przerażona. Łzy napływały do jej oczu jakby straciła nad nimi wszelką kontrolę. Była wściekła...na siebie,demony, sytuację, kwaterę i wszystkich którzy zlecili im to zadanie ale przede wszystkim na siebie. W kilka sekund zaczęła ona wręcz płonąć mroczną aurą. Każdy jej cios stawał się śmiertelny. Obcinała demonom głowy albo spalała w swoich płomieniach gniewu. Wybiła cały oddział wraz z przywódcą oraz Berrutem który nasłał cały oddział.

Po raz pierwszy była do tego stopnia obryzgana krwią. Kiedy wszystkie istoty leżały zakrwawione na ziemi Elesis podeszła do Gerarda. Mimo że wiedziała że od momentu zadania śmiertelnego ciosu chłopak nie miał szans. Uniosła go,przykryła jedną ze spalonych flag prezbiterium i wyniosła jak najdalej od prezbiterium. Czerwonowłosa wiedziała że jest już za późno aby go ratować...płakała. Przez cały czas płakała.
Po tej misji nie mogła się pozbierać. Nie miała już odwagi powiedzieć o tym Arminowi. Zachowała się wtedy jak tchórz. Zostawiłam mu wtedy list i uciekłam do południowego oddziału więc nie dziwię mu się jeśli mnie znienawidził.
Czerwonowłosej zaczynały napływać łzy do oczu. Spojrzała na Armina który coraz bliżej do niej podchodził. Miała do siebie żal. Oglądała ona jego blizny z załzawionych oczu. Co on musiał przechodzić?
-Co przypomniało ci się?! -chłopak nagle podniósł głos. Jego mina zrobiła się histerycznie roześmiana.- Pamiętam wszystko, znam wszystko, słyszę...twoje myśli- wyszeptał dziewczynie do ucha- Boisz się prawda? Zastanawiasz się co teraz zrobię?- zaczął się śmiać- pobawię się tobą....,a potem...no cóż...-wyszeptał z ironicznym zapytaniem-...zabiję ?
Dziewczyna chciała się odsunąć ale miała spętane ręce i nogi. Gdyby próbowała się odsunąć spadła by z krzesła przez co zupełnie stałaby się bezbronna. Jej miecz został na plaży. Mogłaby jeszcze walczyć na pięści ale niestety osoba która ją więzi zna ją dosłownie na wylot i zawiązała jej ręce i nogi. Nie mam szans. Chłopak jakby czytając jej w myślach spojrzał jej w oczy z psychicznym uśmiechem i zaczął chichotać.
Złapał ją za ramię i kontynuował. Każde słowo mówił wyraźnie jakby martwił się ,że dziewczyna nie zrozumie. Elesis przez pewien czas nie słuchała go tylko zastanawiała się nad ucieczką. Ale kiedy wpadła na jakiś pomysł chłopak wtrącał w zdanie krótkie "-nie masz szans".
-Słyszę je...słyszę je wszystkie...twoje myśli...wspomnienia...mój brat nie był jedyny? Prawda- zapytał- Wielu ludzi zginęło z twojej winy zaczynając od twoich rodziców....Tysiące martwych żołnierzy ,a ich przyjaciele i rodziny są pogrążeni w smutku i rozpaczy...Pomyśl ile dzieci osierociłaś...ilu ludzi pozbawiłaś życia....To wszystko tylko i wyłącznie twoja wina...Tylko i wyłącznie twoja...-przerwał na chwilę odwrócił wzrok w stronę ściany po czym znowu odwrócił się do dziewczyny- TWOJA!!!
Czerwonowłosej zawiązało się gardło mogła tylko dukać. Przez gardło przechodziło jej tylko błaganie o zaprzestanie. Chłopak odgarnął jej włosy na bok po czym złapał ją za grzywkę i szarpnął aby ja podnieść. Dziewczyna wstała podciągnięta przez chłopaka do góry. Elesis ledwo stała na palcach. Prawie wisiała. Z jej gardła wydawało się ciche syczenie ,a zęby zacisnęły się tak mocno ,że gdyby zaczęły jeszcze zgrzytać to by je doszczętnie starła.
-Co mój brat widział w takiej suce jak ty ?- wypowiedział z zastanowieniem jakby oczekiwał odpowiedzi. Wymruczał pod nosem mocne "-Hy" po czym rzucił dziewczyną o ścianę jak dziecko ,które bawiło się szmacianą lalką po czym się nią znudziło. Czerwonowłosa głośno jęknęła. Poczuła mocny ból w okolicach brzucha i głowy. Chłopak podszedł do niej z sadystycznym uśmiechem.
-Boli prawda?- zapytał- mnie też bolało.Pozbawiłaś mnie jedynej rodziny dziwko.
Chłopak usiadł na niej okrakiem i pochylił się nad jej twarzą. Elesis aby uniknąć kontaktu odwróciła się do chłopaka uchem czego zaraz pożałowała. Chłopak złapał ją za kolczyk i wyrwał zębami z impetem wraz małym pasemkiem ucha. Znowu na niej usiadł i ze swoich ust wyciągną kolczyk połączony z jego podniebieniem małą czerwoną nitką powstałą w wyniku zmieszania śliny i krwi. Ucho zaczynało krwawić ,a dziewczyna nie mogła go nawet dotknąć. Jej ręce pod naciskiem jej ciała i Armina zaczynały drętwieć i cierpnąć. Miała dość. Miała ochotę po prostu zasnąć i obudzić się dopiero wtedy kiedy wszystko przestanie ją boleć. Chłopak nie zważając na nic przytrzymał w palcach kolczyk i powiedział
- Będzie trzeba szyć -oświadczył z uśmiechem.
Każda minuta podczas której ją podduszał, uderzał w brzuch i "bawił" się nią we wszelki możliwe sposoby, przeciągnęła się i trwała dla niej jak godzina. Była już zmęczona i czuła się jakby minął już ponad tydzień. Była rozdrażniona i zrobiłaby wszystko żeby pójść spać. Nie chciała mocno zranić Armina mimo iż był jej wrogiem, ona ciągle uważała że jest dobry tylko coś mu się coś złego stało. Kiedy Armin sięgnął do jej grzywki aby prawdopodobnie ją wyrwać Elesis ugryzła go i nie puszczała do puki nie zobaczyła krwi. Mówiło się o poważnym zranieniu nie ugryzieniu... Chłopak wyrwał rękę z jej uścisku spojrzał na nią po czym polizał ranę. Na jego twarzy nie malował się już żaden wyraz. Nie było widać na niej żadnego uczucia. Miał wręcz pokerową twarz. Wstał z niej, podszedł do krzesła na którym wcześniej siedziała i podniósł bandaże. Po czym ponownie do niej podszedł i zawiązał jej usta. Uśmiechnął się patrząc na jej obolały brzuch. Zszedł z pola widzenia dziewczyny która leżała już na wpół nieprzytomna. Po krótkim czasie poczuła jak chłopak ściąga jej pończochy. Armin jesteś chory... pomyślała z żalem dziewczyna. Podniósł jej powoli falbanę od spódnicy i zdjął metalowy gorset. Jego cel był wiadomy. Czerwonowłosa nie miała już siły. Patrzyła się tylko martwym zamglonym wzrokiem na sufit.
-Nie licz na ratunek.- powiedział pewnie chłopak.
Nie odpowiedziała. Milczała. Miała dość. Ratunek? On miał rację nie mam na co liczyć. Elsowi miesiące zajęłoby szukanie tego miejsca.
-Nie nasuwa ci się pytanie dlaczego cię porwałem- powiedział chłopak przerywając na chwilę swoją "zabawę"- dla twoich oczu. Tak oczu. To twoje oczy dają ci moc zmieniania aury i komponowania jej z ogniem. Dzięki nim także masz wystarczające siły aby udźwignąć swój gigantyczny miecz. Kiedy skończę wydłubię ci je i wszczepię sobie. Wyobraź sobie jaki byłbym silny nie dość że z organami wewnętrznymi armii czerwonych rycerzy to jeszcze z ich przywódczynią...Pomyśl do ilu celów mógłbym wykorzystać tę moc...
A więc to on jest odpowiedzialny za zaginięcia moich towarzyszy...pieprzony potwór. Zabiłabym gdybym tylko mogła się ruszać.
Chłopak miał zamiar powrócić do poprzednich czynności ale nagle zawisnął w powietrzu i coś rzuciło nim o ścianę. Elesis półprzytomna oglądała całe wydarzenie z lekka zamglonymi oczami. W plecy chłopaka wbijały się jakieś urządzenia. Wbijały się w niego, wychodziły i jeszcze raz się wbijały. Dziewczyna miała ochotę płakać. Może dlatego że to już koniec tego bólu, może dlatego że jej stary "przyjaciel" właśnie umiera? Nie wiedziała. Po prostu płakała. Naglę do Armina podszedł ...Add?
Fioletowo-włosy podszedł do niego z zabójczym wyrazem twarzy, wręcz rozwścieczonym. Za każdym razem kiedy wbijało się w niego jego dynamo sprawiał wrażenie zadowolonego. Jego twarz powoli zaczęła robić się czerwona od krwi nieżywego już przeciwnika.
-Add,,-wyszeptała zapłakana Elesis-...proszę...przestań..

*Elesis*
Miałam dość dzisiejszego dnia. Nie dość że właśnie płaczę to jeszcze teraz zachowuję się jak typ osoby której nienawidzę. "Głupia bezsilna księżniczka która jest straszliwie wrażliwa na widok wszelkiej krwi". Add spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Podszedł do mnie i rozwiązał moje nogi i ręce. Spojrzał mi w oczy ścisnął za policzki jak małe dziecko które aż się prosi żeby je za nie wytarmosić.
- Wszystko dobrze- Powiedział pocieszająco.
Odwrócił się do mnie plecami co miało oznaczać ,że mam na nie wejść. Sytuacja musiała wyglądać dość komicznie ale gdybym tego nie zrobiła wracalibyśmy do domu przez rok, wszak nie czuję nóg.  Weszłam na nie resztkami sił w nogach ,a ten wyprowadził ją z budynku. Cieszyła się ,że ten koszmar się już skończył. Add był bardzo ciepły...i czysty.
- Dziękuję..-powiedziała dziewczyna. Chłopak się do niej odwrócił profilem i uśmiechnął się.
- To ja dziękuję ,że nazwałaś mnie swoim przyjacielem.-powiedział- i musisz się umyć-buchnął śmiechem.




Ok to na razie tyle pisałam to 4 godziny mam nadzieje ,że się podoba :D
Do następnego posta :3 (za tydzień)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz